Giant Test Reign 23Pozor, pozor! Jest taki film klasy C, pod tytułem "Super Hybrid". Czerpie sobie garściami z klasyki, np. "Christine" Stephena Kinga. No i jest Giant Reign 1 2018, który powstał chyba na kanwie wyżej wymienionych mrocznych historii, bowiem wysysa krew uwalniając pożądanie niczym najgorętsze filmowe wampirzyce.

Michał Śmieszek

W mojej stajni pojawił się Giant Reign 1 2018. Trochę późno - przyznaję, bo o tej porze roku obowiązuje już dawno kolekcja 2019. Szczęście w nieszczęściu, różnice między młodszym i starszym Gigantem są "kosmetyczne" (jak to ładnie ujął przedstawiciel marki Giant). Czym że jest Giant Reign? To raczej pytanie retoryczne, gdyż ten model ma już status "kultowy", i mało kto nie wie co tak za koń. A koń jest taki jak każdy widzi...rasowy ogier Enduro. Co prawda tylko średniej kiszce, a nie 29er, ale jak się okazuje - to nie umniejsza jego możliwości.

Ja i Enduro to jeszcze do niedawna były dwa odrębne światy. Do niedawna, ponieważ kilka wypadów na Srebrną Górę powiązanych z przedłużoną obecnością Gianta w mojej stajni sprawiło, że wieku lat 40-stu odkryłem nową frajdę z jazdy na rowerze górskim. W ramach kryzysu wieku średniego nie wyrywam młodych dziewczyn, tylko przyczyniam się do mniejszej emisji CO2 - uczę się jeździć na rowerze enduro. Kask i nakolanniki już mam...rower miałem, ale cholera jasna, kazali oddać - a już myślałem, że Giant zapomni...

Test Giant Reign 18

Wróćmy do naszej gwiazdy - Gianta Reign 1. Reklamując w ubiegłym roku kolekcję 2018, spece z Gianta bardzo podkreślali ogrom pracy "od podstaw" jaki został włożony w powstanie wielu obecnych konstrukcji, w tym właśnie Gianta Reign. W procesie projektowania uczestniczyli najlepsi zawodnicy z drużyny Giant. Jednym z głównych celów była optymalizacja geometrii ramy zgodnie z panującymi trendem, gdzie ciężkozbrojny rower ma zarówno ostro cisnąć w dół po kamieniach jak telewizory jak też zaiwaniać pod górę. To wbrew pozorom wcale nie taka prosta sprawa, gdy bicykl ma 160mm skoku z przodu, podobnie z tyłu, zaś do tej pory sprawdzał się głównie na zjazdowych trasach pucharu świata. Co więcej, nikt nie chciał rezygnować z już sprawdzonej geometrii z modelu 2017. Panie Ministrze, jak żyć, żeby dobrze jeździć? "Mój chłopcze, wydłuż górną rurę o 15mm, pozostałych parametrów nie tykaj i popraw nieco charakterystykę tej sprężynki z przodu, mając na względzie Pure Enduro" - z góry odezwał się głos.

Giant Reign Test 4

I tak powstał nowy Reign - flagowiec enduro ze stajni giganta. W kilku słowach można by go scharakteryzować jako efekt miłosnego uniesienia - połączenie genów zjazdowego modelu "Glory" z genami szlakowego Trance 2017. Wśród wielu rowerów na rynku Giant może pochwalić się udanym i specyficznym "dizajnem" - jest łatwo rozpoznawalny, zwłaszcza zawieszenie "Maestro", teraz z charakterystycznym mocowaniem "trunion", innymi słowy mocowaniem "czopowym" - popychacz tłumika jest bezpośrednio przymocowany do dampera. W efekcie zawieszenie jest wyraźnie czulsze na nierówności. Idea jest piękna, ale w przypadku czopowego mocowania, spasowanie elementów jest bardzo istotne. Można bardzo łatwo przegiąć i zniweczyć zalety. Gigantyczni inżynierowie wzięli sobie to do serca i zrezygnowali z lżejszych tulei ślizgowych na rzecz prawdziwych łożysk kulkowych wprasowanych w karbonowy rocker.

Giant Reign Test 14

Giant Reign Test 15

Jeszcze tylko kilka słów odnośnie wyglądu i samej ramy. Testowy Giant Reign 1 oparto na pancernej, aluminiowej ramie, własnej produkcji, bo przeca to jedna z niewielu marek, która od lat sama spawa ramy. Ważąc swoje 120+ podchodziłem do Gianta trochę jak do jeża, ale bardzo szybko przekonałem, że całkowicie niesłusznie. Wszystkie elementy mają konkretne przekroje i równie konkretne spawy. Odstępstwem od aluminium jest wspomniany, karbonowy rocker z kompozytu Advanced Forged. Wysoką sztywność szkieletu uzyskano między innymi poprzez zastosowanie standardu Boost 148/110 oraz kolejnej wersji poszerzanej główki w standardzie Giant'a - Overdrive.

Tegoroczna "Jedynka" przykuwa wzrok, nie tylko wykonaniem, lecz również kolorem - ostrą pomarańczą. Chyba nie sposób pomylić ten rower z innym. Geometrycznie Giant Reign to zdecydowanie nowoczesna endurówka z progresywną geometrią - główka ramy 65 stopni, podsiodłówka - niezbyt strome 73 stopnie, krótki ogon 435mm, 655mm górnej rury w rozmiarze L, co w praktyce przekłada się na pokaźny "reach" - 473mm i bardzo znośny "stack" - 593mm. Te liczby nie kłamią i w zdecydowany sposób przekładają się na co tu dużo mówić, (prawie) bardzo miłe wspomnienia z oblatywania na Srebrnej Górze.

Giant Reign Geometry

Osprzęt

Oprócz bardzo przyzwoitej ramy, Giant postawił na sprawdzone wyposażenie. Nie ma powodów do narzekań, w końcu Reign to wydatek 20K. Można spodziewać by się złota i diamentów. Ale czasy takie, że części są raczej dodatkiem niż głównym elementem odpowiedzialnym za końcowy stan portfela. Tymczasem.... Na pokładzie znajdziecie zawieszenie oparte na Rock Shox - z przodu bujamy się na nowym Lyriku RS Solo Air, zaś tył ugina tłumik metryczny Super Deluxe.

Giant Reign Test 6

Napęd to oczywista oczywistość - sprawdzony w wieeeeluu bitwach SRAM EAGLE 1x12, seria GX - osobiście spodziewałbym się czegoś wyżej, choć dalsze strofy tej bajki potwierdzają klasę tego rozwiązania. Umiejętnie poprowadzone okablowanie daje także gwarancję długiej i niezawodnej pracy i tak już genialnego napędu.

Giant Reign Test 12

Giant Reign Test 21

Koła dostarczył DT Swiss - cięższa odmiana DT Swiss E1700, zaś ogumienie Maxxis. Za prowadzenie "jak po sznurku" odpowiedzialny jest model Shorty 2.5", zaś siłę napędową zapewnia High Roller II 2.4". Nie można nie wspomnieć, iż cały ten zestaw jest fabrycznie gotowy na zalanie uszczelniaczem, wystarczy wywalić dętki, założyć wentyle i wlać mleko, np. to pochodzące z receptury tajwańskiego producenta. Hamujemy dzięki sprawdzonemu, choć podstawowemu zestawowi hydraulików Sram Guide RS. Jak to wszystko działa? Cierpliwości proszę....:)

Pozostałe elementy wyposażenia, tj kokpit - wiosło szerokie na 800mm + 40mm mostek, sztyca oraz siodło, sygnowane są logiem Gianta - tzw. "wyrób własny". Ale to pierwsza liga - zwłaszcza uznanie należy się regulowanej sztycy myk-myk Giant Contact S Switch z prowadzeniem przewodu "stealth" - wewnątrz ramy. Dropper oferuje 150mm "skoku", co w zupełności wystarczy dla takiego amatora jak ja. Co więcej, sztyca ani razu nie zawiodła i do ostatniego dnia miała tylko bardzo akceptowalny luz roboczy. Jedynym niedoskonałością jest długość przewodu, która ogranicza maksymalne wysunięcie z ramy. Dla wzrostu 183cm nie brakowało wysunięcia, ale wyżsi osobnicy mogą już mieć problem, nadal mieszcząc się w rozmiarówce, proponowanej przez tajwańskiego producenta. Manetka jest całkiem wygodna i lekko działa. Trzeba tylko nie pomylić jej z dźwignią blokady amortyzatora, co niestety było nagminne w moim przypadku. Ech...Ty żółtodzióbie!

Giant Reign Test 11

MAESTRO ENDURO...

Dobra! Pitu, pitu, a ekipa już odjechała. Po raz pierwszy, ale pewnie nie ostatni zdarzyło mi się, iż nie zważyłem roweru. Takie faux pas. Wszystko z powodu ekscytacji tym co mnie czeka. Na oko, (chłop już dawno umarł) rower nie jest ciężki - przynajmniej w kategorii Enduro. Fuck it! Na tym rowerze przede wszystkim mknie się w dół, a podjeżdża od czasu do czasu. Tu nie trzeba filozofii, że Reign to nie lekka wydmuszka - ale to chyba wie każdy, kto w ogóle rozpatruje zakup tego typu sprzętu. Tuning....bleee....Reign też wymagał ustawienia zawieszenia pod moje tłuste cztery litery, jak równie korekty paru innych elementów. Na początek, zostałem zmuszony do dopompowania Super Deluxe. Przede mną śmigało na nim jakieś lekkie dupsko, bo damper zapadł się cały przy zjeździe z dużego krawężnika. Pierwszy zonk pojawił się, gdy moja specjalistyczna pompka zakończyła współpracę na 280PSI, co było wartością zbyt skromną jak na moją wagę oraz...potencjał dampera. Zatem uwaga dla ciężkiej szlachty - wraz z Reign koniecznie zaopatrzcie się w dobrą dmuchawkę, taką do 500PSI, bo tyle może ponoć wytrzymać Super Deluxe. Naszą przyjaźń rozpocząłem od wstrzyknięcia zirka 420PSI, co ustawiło SAG na około 20-25% według wskazań miarki. Całkiem serio zastanawiam się tylko ile wytrzyma damper z tak wysokim ciśnieniem na dłuższą metę.

Ustawienie przedniego amortyzatora było już tylko formalnością. Tak w ogóle, to nowy Lyrik RS "robi robotę" - dla mnie to niemal ideał widelca do ostrej jazdy.

Pierwszą jazdę w terenie odbyłem jeszcze na Mazowszu - żeby mieć choć liche pojęcie czym Reign mnie zaskoczy. Nie zaskoczył....a to dlatego, że płaskie dukty leśne i pagórki najeżone korzeniami są tylko grą wstępną dla takiej maszyny. Gorzej....świętokradztwem jest używanie jej do jazdy po takich zmarszczkach. Niemniej te pierwsze płaskie kilometry potwierdziły bardzo udaną geometrię i pracę zawieszenia tegorocznego modelu. Pozycja na Giancie jest lekko przesunięta do tyłu, co przy krótkim ogonie oraz płaskiej główce, sprzyja łatwemu manewrowaniu i kontroli nad Gigantem. Mega szerokie "wiosło" (jak na moje standardy) jest tu bardzo pomocne. Koniecznością podczas jazdy po szutrach, asfalcie, etc jest zablokowanie zawieszenia. Rock Shox oczywiście nie daje się całkowicie wyłączyć, ale te pozostawione kilkanaście milimetrów nie uprzykrza dojazdów w ten cięższy teren. "Responsywność" (jakie ładne słówko) zawieszenia Maestro daje o sobie znać w chwili, gdy zwolnimy dźwignię blokady one-lock na kierownicy. Moja słoniowa pupa dość szybko poddaje się leniwemu kołysaniu...

Tym samym dotarliśmy na Srebrną Górę. Miejscówka warta każdego grzechu, a zwłaszcza idealna do nauki latania i jazdy po naprawdę nieźle przygotowanych trasach. To właśnie dopiero tutaj Reign jest w stanie wykazać się dzielnością oraz sprawnością tych 160mm skoku, jakie daje nam amortyzacja. Z każdym kolejnym zjazdem uświadamiam sobie, że tak naprawdę ograniczeniem dla tego roweru są tylko moje, dość mizerne umiejętności, tudzież psychiczna blokada nakazująca rozwagę - jestem głową rodziny, trójka dzieci, itp. Jak się zabiję na śmierć to mnie jeszcze małżonka dobije...Po tych kilku zjazdach, porównując styl pokonywania przeszkód przez moich towarzyszy zauważam jeden trend - otóż mój Reign nieco z ociąganiem wzbija się w powietrze - on lubi trzymać się podłoża. Dopiero, jeszcze nieco mocniejsze nabicie dampera sprawia, że łatwiej wykorzystać kompresję powietrznej sprężyny. Odbywa się to kosztem słynnej czułości Maestro, ale bez przesady...co za dużo misiaczków-przytulaczków, to nie zdrowo...

Giant Reign Test 2

Reign to bestia...z wyraźną przewagą genów zjazdowego "Glory". Zawieszenie pracuje dokładnie tak jak tego oczekuję i jak naczytałem się w Internetach od bardziej mądrych ode mnie. Czyli jak? Stosując mocowanie trunion oraz dopasawany damper Giantowi udało się obniżyć tzw. "leverage ratio" czyli krzywą dźwigni na damper. W efekcie zawieszenie jest przyjemnie progresywne - wyraźnie czułe w pierwszej fazie skoku. Pędząc w dół praktycznie możemy zapomnieć o takich terminach jak "brake jack" czy "squat". Moim zdaniem w wydaniu Anno Domini 2018 są niezauważalne, co przekłada się na efektywną jazdę w dół.

Zakręty, wchodzenie w bandy - to jeden z żywiołów Gianta Reign. Front jest bardzo sztywny - główka, potężny Rock Shox oraz porządne koła gwarantują panowanie jeźdźca nad maszyną, byle by tylko techniki starczyło. W zmaganiach z krętą trasą, tłustego jeźdźca wspomaga 46-cio milimetrowy offset Lyrika RS oraz oczywiście aktywne zawieszenie Maestro - dzięki "pluszowatej" charakterystyce, Reign łatwo daje się docisnąć na wirażach.

Pewnie ciekawi was jak sobie jaśnie Pan radzi na podjazdach. No cóż...daje radę, ale królem nie jest. Konieczna jest blokada zawieszenia, bo 73 stopnie podsiodłówki nie rozpieszcza. Trzeba jednak oddać honor - Giant Reign jest zaskakująco efektywny wobec pierwotnych oczekiwań testera. Gdybym miał coś zmienić, to jednak bym ten element zmodyfikował, tak chociaż do 74 stopni (stare, krosiarskie nawyki)

Giant Reign Test 1

Jazda po najtrudniejszych fragmentach tras Enduro Srebrna Góra wyciska ze mnie jednak siódme poty oraz krew...Na koniec pierwszego dnia krwi jest co raz więcej - Reign żąda ode mnie ofiary i wysysa z obu kciuków poprzez manetki. To pierwszy rower, który w ten sposób traktuje swojego właściciela. Z jednej strony jestem nakręcony na kolejne loty jak szczerbaty na suchary, a z drugiej kurwię na czym świat stoi bo palce mam naprawdę ściachane. Dlaczego? Tu po raz kolejny wychodzą moje złe nawyki. Otóż uważam, że rower spod igły powinien być tak skrojony, żeby pasował wszystkim. Błąd...dziś sobie trzeba ustawić kąt natarcia manetek, odsunięcie od gripów, itd, itp aby te nie kolidowały z cholernymi kciukami. Już wiem, że SRAM GX Eagle, to wręcz "must have" w sprzęcie Enduro, ale wiem też, dlaczego jednak wolę Shimano. Ono jakoś nigdy nie wyssało ze mnie kropli krwi i nie musiałem aż tak bardzo kombinować z "geometrią" dźwigni na kokpicie.

Giant Test Reign 22

I to jeszcze nie wszystko...Giant powinien wymienić siodełko. Definitywnie. Oferowane w zestawie jest za twarde i "chyba zbyt kanciaste". To także pierwsze siodełko, od którego miałem siniaki na wewnętrznej stronie obu ud. Jasne, że być może "od zbyt nerwowego" ich zaciskania. No ale są jakieś granice do ciężkiej cholery.

Muszę Wam się przyznać do jeszcze jednej rzeczy...nie radzę sobie z platformami...Nawet mój kumpel to zauważa...."Zakładaj SPDy Michał, bo nie da się za Tobą jechać". Ale to nie wina roweru ani pedałów, choć te fabryczne, oferowane przez producenta tyłka nie urywają. Zmiana na kliki wyraźnie poprawia mój nastrój i ochotę na zgłębianie tajników ciężkiej jazdy.

O bardzo dobrym mariażu kół DT Swiss z oponami Maxxisa już Wam opowiadałem? Nie? A to pech! Wobec tego krótko. Moim skromnym zdaniem - genialne zestawienie - skrojone na takie trasy jak Enduro Srebrna Góra. Przede wszystkim doceniam sztywność kół DT Swiss, które konkretnie dostały w tyłek. Po drugie primo, Maxxis zaprojektował bardzo przyzwoite ogumienie do cięższej jazdy. Wkręcanie się w wiraże, prowadzenie po korzeniach jest pierwszej klasy. Jedyne co bym zrobił, to pozbył się dętek - nie dość, że odchudzimy newralgiczny element każdego jednośladu, to tubelessy pozwolą obniżyć próg strachu podczas przejazdu przez przeszkody lub lądowania na twardych kamieniach.

PODSUMOWANIE:

Reign to nie je bajka dla grzecznych dzieci, tylko dla tych bardzo niegrzecznych, nie bojących się wyciskać z roweru ostatniej kropli oleju oraz tych, którzy oddadzą swoją krew w zamian za porządny zastrzyk adrenaliny. Reign'em trzeba nauczyć się jeździć - trywialne stwierdzenie, ale tak jest w istocie. Jestem przekonany, iż inżynierowie z Gianta stworzyli sprzęt, dla którego np. single w Świeradowie będą stratą czasu, za to każda inna poważniejsza miejscówka - spełnieniem marzeń użyszkodnika tego jednośladu. Co więcej, po tych paru miesiącach, Reign nadal nadaje się do użytku. Zero luzów na zawieszeniu, zero pęknięć - wszystko proste i na swoim miejscu. Nieco odrapany, miejscami do żywego amelinum, ale w jednym kawałku. Jak kupować pancerny rower, to niech to będzie taki właśnie...pomarańczowy krwiopijca.

Czy ten rower ma wady? Oprócz krwiopijczych manetek, siodełka dla masochistów, wymieniłbym może brak pośredniego ustawienia dampera z kierownicy. One-Lock oferuje pracę zero-jedynkową, która przeszkadza np. na technicznych podjazdach i spokojniejszych zjazdach. Zawieszenie Maestro działa świetnie, ale nie idealnie - trzeba przywyknąć, że buja lub buja prawie wcale. Sprintowanie na Reign to proszenie się o zawał serca - od tego jest model Trance :). Last but not least: Reign jest za drogi! To naturalnie tak pół-żartem, pół-serio.

O tym, że Reign dobrze wypada w rankingach Enduro, wiedzą dobrze włodarze z Tajwanu, ponieważ model 2019 jest bardzo niewiele zmieniony. Rama pozostała ta sama, zmienił się tylko skok - wzrósł do 170mm. Sprzętowych różnic będzie niewiele. Cenowych też się nie spodziewajcie ;).

Uczciwie przyznam, że jeszcze stosunkowo niedawno na Gianty patrzyłem z lekkim przymrużeniem oka - fajne, ale takie bez tego "czegoś". Na szczęście człowiek nie krowa - tylko ona zdania nie zmienia. Teraz to bym z Giganta chętnie przytulił...szkoda tylko, że mnie nie stać na taką miłość. Ale to właśnie Reign sprawił, że wkręciłem się w Enduro, i pragnę zgłębiać tajniki tej specyficznej odmiany kamasutry. ;). Wam też polecam..

 PS od Redakcji. Młodemu człowiekowi ze zdjęcia gratulujemy odwagi, a rodzicom gratulujemy tak fantastycznego syna :). Będzie z niego kiedyś wymiatacz!!!  :)