M1

Monteria - cóż to takiego? Zakład zajmujący się montażem? Nie! To nowa polska marka rowerowa, będąca zaledwie drugi rok na rynku. Właściwie byłaby mi dotąd nie znana , gdyby nie mocna reklama jej Fatów na różnych portalach. Ale nie tylko “grubasami” się zajmuje, oferta obejmuje również interesujące górale, takie jak Shottas. Czy warto zainwestować w nową markę?      

Maciej Paterak

M2

Do testu otrzymałem flagowy model  z serii, oznaczony tajemniczym kodem 0.6. Nowiutki rower, pachnący świeżością, przyszedł zapakowanym w całości. Jedyną czynnością, jaką trzeba było wykonać, to przykręcić kierownicę i pedały. Shottas wydawał się być gotowy do drogi. Ale nie tak prędko. Wyprowadziłem go na zewnątrz i postanowiłem przyjrzeć się szczegółom. Zarówno wizualnym, jak i technicznym . Co zobaczyłem? Mnóstwo efektownych napisów, całość nawet ładnie skomponowana, choć nie wiem czy niezbyt gęsto tego wszystkiego . Producent przy tym wyraźnie nie “wstydzi” się swojego logo, które mocno eksponowane odnajdziemy na sporej ilości elementów. Począwszy od aluminiowej ramy, poprzez kierownice, gripy, mostek, sztycę, siodło, a nawet obręcze. Widać, że chce jak najwięcej z nich wytwarzać samemu, a nie korzystać z pod dostawców.  To postrzegam jako plus. Choć od razu zastanawiałem się, gdzie one zostały wyprodukowane? Mniejsza o to, w dzisiejszym świecie wiele renomowanych producentów ma fabryki w egzotycznych krajach i wcale na tym marka nie cierpi. Postanowiłem pokazać paru kolegom “Monterkę” i z ciekawości zapytać co o niej sądzą. Wszyscy byli  pod wrażeniem, dopytywali co to takiego kupiłem i za ile? Jednego nabrałem, że za 12 tys. zł. i… uwierzył! Brawa dla Monterii! Efekt wizualny jest, a przecież ludzie często kupują oczami. Ale są też drobne niedociągnięcia. Zdecydowanie mniej estetyczna jest linka tylnej przerzutki, która mocno wystaje po za obręb roweru. Przyglądając się uważniej uznałem, że pancerz w tym miejscu jest po prostu za długi. Lepiej poradzono sobie z przodu, gdzie linki puszczono wewnątrz ramy, zgodnie z obecnymi trendami. Bardzo fajnym pomysłem są też przykręcane gripy. Zwróciłem jeszcze uwagę na blokadę amortyzatora, którą umieszczono po prawej stronie kierownicy. Ale nic w tym złego, szybko się oswoiłem.   

M4

Czas zasiąść za sterami i zrobić pierwszą próbną jazdę. Nabieram rozpędu, wrzucam na największy blat z przodu i Zonk! Trzeba będzie regulować przednią przerzutkę. Tylna nawet ok, wystarczyło pokręcić Baryłką. Wróciłem więc do “boksu” i zabrałem się za robotę. Chyba nikt tego roweru jeszcze nie skręcał ani nie regulował, nie tylko przerzutki. Nówka prosto z fabryki! Powoli poustawiałem wszystko jak należy i ruszyłem ponownie. Teraz już lepiej. Mogę odbyć dłuższą podróż. Na początek długie asfaltowe wycieczki, później szutrowe i… mniej więcej po zaledwie 200 km zaczęły trzeszczeć manetki. Przynajmniej tak sądziłem. Do tego wyraźnie spadła jakość działania przerzutek. Ale jak to możliwe, kiedy w rowerze zamontowane są komponenty renomowanej firmy i z dobrej półki? Przerzutka przód Shimano Deore, tył Shimano XT, Manetki Shimano Deore SL, Korba Shimano FC-M552 i wolnobieg Shimano CS-HG50. Rozpocząłem poszukiwania przyczyny i od razu podejrzenie padło na linki. No i właściwie się nie pomyliłem - pod suportem, nie wiedzieć czemu, pozostawiono krótkie, ale nie osłonięte fragmenty obu linek. Właśnie tam, gdzie szybko zbiera się sporo brudu. To powoduję szybką “neutralizację” smaru i w efekcie utrudniony posuw linek. Da się z tym żyć, wystarczy pamiętać o regularnym smarowaniu , tylko co to miało na celu? 

M3

M5

Ale to był dopiero początek testu. Czas na konkretną wyrypę! Wybrałem się w Beskid Śląski na Szyndzielnię, Klimczok, Skrzyczne i jeszcze parę pomniejszych górek. Nieco ponad 100 km w poziomie i 2000 m w pionie. Właściwie takich wypraw było więcej, bo chciałem dokładnie sprawdzić możliwości Monterii. Celowo wybierałem odcinki ze sporym nachyleniem i trudne technicznie. Zacznę od ogumienia. Testowy egzemplarz wyposażono w renomowane i sprawdzone opony Schwalbe Rocket Ron 29x2.10. Słuszna decyzja! Gumy zdały egzamin i bez problemu pokonywałem zarówno ostre podjazdy na luźnych kamieniach, jak i strome zjazdy. Przy tym dość pomocny okazywał się amortyzator Rock Shox Recon Silver TK Soloair o skoku 100 mm. Jego działanie może nieco odbiega od ideału, ale też biorę poprawkę na półkę cenową, wokół której się obracamy. Trochę słabo wybiera drobne nierówności, ale za to na szybkich odcinkach (zwłaszcza zjazdy) dawał więcej komfortu, poczucia bezpieczeństwa i nadgarstki nie cierpiały. Pochwalę tu jeszcze prawidłowo dobrany mostek kierownicy o ujemnym skosie, który niewątpliwie przyczyniał się do utrzymania przedniego koła w kontakcie z ziemią. 

M6

A jak napęd? Wspomniałem wcześniej o grupach osprzętu, ale nie o przełożeniach. Tutaj producent wyraźnie postawił na możliwie szeroki zakres, dając 3 tarcze z przodu i 10 z tyłu. Osobiście uważam, że 2 blaty przy 10 z tyłu (pomijając najlepszą opcję, czyli 1x11) w zupełności wystarczają, ale ostatecznie szeroki zakres mogę uznać za plus. Zwłaszcza dla osób mniej wytrenowanych. Ale jak to jest w praktyce? No właśnie, chyba nie do końca tak jak powinno być. Jadę pod mocny podjazd, chcę jeszcze zrzucić bieg na niższy, a tu już koniec i lekkie zaskoczenie. Może nie jest to hardcore, ale spodziewałem się sporej rezerwy, zwłaszcza w dole. Od razu poszukałem przyczyny takiego stanu rzeczy i jest!  Na korbie mamy 42/32/24T przy kasecie 11-36T. Sam w jednym rowerze mam podobną kombinację 3x10, ale z przodu 40/30/22T, do tego na kole 27,5 cala. Nic dziwnego, że brakowało mi jednego biegu. Ale za to na zjazdach jest z czego dokręcić! Można rozwijać naprawdę spore prędkości, o ile nie braknie nam odwagi. Tylko w góralu, zwłaszcza w terenie, to raczej mało potrzebne.

M7

Skoro o prędkości, to będzie o jej wytracaniu i o pewności prowadzenia. Shottas 0.6 wyposażony jest w hamulce SRAM Level (testowy egzemplarz) i tarcze Avid 180mm z przodu i 160mm z tyłu, które zupełnie dobrze sobie radzą, nawet podczas długich, stromych zjazdów. Jednak potrafią się mocniej zagrzać, o czym świadczyło lekkie zabarwienie tarcz na fioletowo. Do tego czasem niepokoją dziwne dźwięki. Na szczęście to nic groźnego i nie pierwsza to maszyna z takimi efektami specjalnymi, jaką jeździłem. Gorzej z pewnością prowadzenia. Potrzebowałem sporo czasu, żeby zaadoptować się do tej “Monterki”. Rower robi wrażenie chętnego do dynamicznego pokonywania zakrętów. Niemal sam się kładzie i chce mocno zacieśniać skręt. Ale kiedy już chcę to wykorzystać, czuję lekki opór. Trudno odgadnąć o co mu chodzi. Zwrotność, a raczej pewność pokonywania łuków nie jest jego najmocniejszą stroną. Próbowałem znaleźć jakąś odpowiedź na stronach producenta, ale na próżno. Geometria, wymiary, czy nawet waga - takimi informacjami producent nie chcę się z nami podzielić. Ale nie jest najgorzej. Dostrzegam też pewne plusy. Nie mogę Monterii odmówić szybkości - prędkości przelotowe bardziej zbliżone do szosy, a nie typowego górala. Również pod względem dynamiki rozpędzania jest nieźle. Jazda po długich, prostych odcinkach daje sporo frajdy. Tutaj pozytywne zaskoczenie. Powiedziałbym nawet, że ma aspirację zostać budżetowym sprzętem do ścigania. 

M8

Na koniec małe podsumowanie. Jak na rower marki istniejącej zaledwie dwa lata na rynku, Shottas 0.6 bardzo dobrze zniósł moje próby i wywarł pozytywne wrażenie. Wyposażony w dobre komponenty, dzielnie radzi sobie na trudnych podjazdach, jest szybki na płaskich odcinkach, sprawdza się w trudniejszym terenie i do tego nieźle wygląda, dzięki efektownemu malowaniu. Powiedziałbym nawet, że nadaje się do zawodów XC dla amatora, który nie dysponuje trzydziestoma tysiakami na topowy sprzęt. Pod warunkiem, że zaakceptuje pewne słabości, o których wspominałem wcześniej. Tylko zastanawiam się, czy cena wynosząca 4999 zł jest wystarczająco atrakcyjna, przy bardzo silnej konkurencji? Na szczęście Shottas występuję w tańszych odmianach i to może pomóc w odniesieniu sukcesu. Od siebie sugerowałbym wzbogacić ofertę o wersję z napędem 1x11.