SAM_1742

Aaale fajnie! Jestem tak oszołomiona, że nie wiem, od czego zacząć. Może od tego, że właśnie wróciłam z najlepszego maratonu rowerowego w moim życiu. A wszystko za sprawą sprzętu na którym jechałam. Będę skromna, bo umiejętności jakie są takie są. Jestem pracującą w biurze mamą, a nie zawodniczką, więc może szału nie będzie, ale frajda - ogromna.

Dorota Rajska

Zacznę od początku. W ubiegłym roku jakaś menda ukradła mojego ukochanego Gary’ego (Fisher Wahoo). Potrzebowałam roweru, ale kompletnie nie wiedziałam, jakiego. Do pracy mam 16 kilometrów. Góral był ok, ale rozważałam także jakiś miejski model. Natomiast do typowego mieszczucha jakoś nie mogłam się przekonać, bo jak taką krową do lasu? No i maratony. Posiadanie dwóch rowerów również mi się nie uśmiechało, gdyż cenię sobie przestrzeń mojego mieszkania. Ktoś polecił mi “twenty-ninera”... i zaczęłam kombinować.

Podzieliłam się tą decyzją z kolegą, a on na to, że świetnie, bo akurat taki ma do testów. Nie wiem czy pojęcie “śliwka w czekoladzie” Wam coś mówi, ale tak się właśnie w tamtej chwili poczułam - pełnia szczęścia.  Nie wiedziałam wówczas, że najlepsze dopiero przede mną. Jadąc po odbiór nowej maszyny wciąż nie wierzyłam, że to prawda.

SAM_1742Jak tylko dotarłam do domu, przebrałam się i wyszłam pojeździć. Na początku trudno mi było poczuć różnicę. Rower to rower. Dwa koła, pedały, kierownica... Natomiast, kiedy wjechałam już do lasu, buzia sama mi się uśmiechnęła. Ten rumak jest rewelacyjny. Leciutki, zwarty, wygodny, szybki i reaktywny. Korzenie nie są mu straszne, a wąskie ścieżki i ciasne zakręty wcale nie zrobiły na mnie większego wrażenia.

SAM_1701 cropped Jako, że sprzęt dostałam do testów, chciałam sumiennie wykonać swoje zadanie. Wyszukiwałam więc miejsc gdzie mogłabym to zrobić. Zjeżdżałam z drogi w miękkie liście i luźne patyki. Szukałam wąskich i krętych ścieżek, zjazdów i podjazdów. Rower mknął nie przejmując się zupełnie niczym. Jednak na głos roześmiałam się dopiero wtedy, kiedy rozpędzona wjechałam na kocie łby. Normalnie zaczynało trząść a ja natychmiast hamowałam i zjeżdżałam na boczną ścieżkę. Teraz, gdy miałam duże koło nie było takiej potrzeby. Przypomniał mi się wówczas fragment książki, “Będziesz zdziwiony, przez co twój rower potrafi przejechać, jeśli tylko nie będziesz mu przeszkadzać”.

SAM_1739
Skoro już byłam w posiadaniu tak cudownej maszyny, szkoda było nie wyskoczyć na Mazovia Northtec maraton dnia następnego. Tam się przekonałam, że sprzęt robi różnicę. Nigdy wcześniej nie czułam się tak lekko na rowerze. Chciało się chcieć. Cieszyłam się, gdy widziałam błoto i piach, w których pozostali grzęźli i zsiadali...ja jechałam dalej. Kiedyś grzęzłam i ja, ale nie tym razem.

Na początku obawiałam się zjazdów. Bałam się, że siedząc tak wysoko przelecę przez kierownicę. Szybko jednak obawy zniknęły, a ja nabrałam odwagi i po raz kolejny bawiłam się świetnie. Ktoś na fullu próbował zdyskredytować mojego ninera twierdząc, że jeśli chodzi o zjazdy, to full to to nie jest.. No bo nie jest! Tak samo jak ja nie jestem długonogą wysoką blondynką. Tylko co z tego? Po raz pierwszy w życiu: zamiast hamować mocniej trzymałam gripy. Wyprzedzałam zbaczając z trasy, kiedy na niej nie było miejsca, a na stromych zjazdach nie omijałam uskoków, tylko je przeskakiwałam! To było niesamowite.

SAM_1741Jednakże rower pokochałam za to jak podjeżdża. Tu widać jego ogromną przewagę. No bo jak inaczej opisać taką sytuację: górka, trochę nawet stroma, środkiem jakieś korzenie, luźne liście, bokiem ubita ścieżynka. Ścieżynką na leciutkim przełożeniu pedałuje pan, a ja go sobie elegancko po tych korzeniach wyprzedzam i tylko słyszę zasapane: “fajne to dużo koło?”, “zajebiste!” zdążam wykrztusić... i już mnie nie ma. Takich pytań było jeszcze wiele, tylko że potem odpowiadałam bardziej poprawnie politycznie.

SAM_1713Jasne, że pojawił się zarzut, że mało skrętny, kiedy rozpędzona wpadłam pomiędzy dwa drzewa otoczone piaskiem. Owszem, trochę mną zarzuciło, ale na 26” już bym pewnie leżała, bo 26. nie wybiera tak dobrze jak duże koło. Na dwudziestce szóstce, nie pojechałabym tego maratonu w takim tempie. Wiem to.

Odkąd w moim domu jest twenty-niner, zaczęłam szperać w sieci co by się dokształcić. Ku mojemu zdziwieniu dowiedziałam się, że duże koło nie jest odpowiednim rowerem dla kobiet, bo jest... duże. Dobrze, że nie wiedziałam tego wcześniej bo całą frajdę szlag by trafił!

Skoro dotrwaliście aż dotąd, to jeszcze chciałabym poruszyć aspekt kobiecy.
Po pierwsze primo:
29-tka nie ma nic wspólnego z mało-skrętnym, miejskim albo krossowym rowerem z kołem 28”. To rower górski i jazda w pofałdowanym terenie to to, co robi najlepiej. Mogłabym powiedzieć, że jeździ się jak na zwykłym rowerze, że tam gdzie jest trudniej, teraz jest łatwiej. To skomplikowane, ale chodzi mi oto, że nie zauważyłam żadnego braku kontroli na dużym kole. Z całą pewnością podważam wszelkie opinie, że ten rower nie jest zwrotny.

Po drugie primo:
Jeśli myślicie “po co mi taki rower”, to moja odpowiedź brzmi: "Bo daje dużo radości".
To jest kierowane w szczególności do tych koleżanek, których ukochany jest zarażony cyklozą i bardzo by chciał Was zarazić swoją pasją. Na twenty-ninerze, jazda jest jest lekka i przyjemna. Dwukołowy pojazd z łatwością pokonuje przeszkody i wybacza wiele błędów. Nagle, udaje się wjechać i zjechać tam, gdzie do tej pory wydawało się to niemożliwe, a na płaskich odcinkach osiąga się niespotykane dotychczas prędkości. W takich okolicznościach, bardzo łatwo zarazić się pasją.

SAM_1718SAM_1721-1 Nie byłabym szczera, gdybym udawała, że to wszystko zasługa pierwszego lepszego ninera. Tak nie jest, i jestem o tyle nieszczęśliwa, że moje pierwsze wielkie koło to jedna z najlepszych ofert obecnie na rynku, w dodatku w wersji damskiej. Karbonowa rama, przerzutki 2x10 i cała reszta wspaniałych gadżetów dodają wrażeń.

Ten rower, to Specialized Fate, chociaż ja bym go przemianowała na Destiny, bo los losem, ale jak Boga kocham, to było moje przeznaczenie!

PS. Dla tych, kochających statystyki - na zimowo-wiosennej Mazovii w Józefowie byłam piąta!