ramafatbikecrmo17czarnymatwidelec

Złożyć tłuściocha! Pragnienie co raz liczniejszej grupy zakręconych Polaków. Jednak patrząc na ceny fatbajków trudno oprzeć się wrażeniu, że tłuste jednoślady zarezerwowane są dla nielicznych. A może jednak nie?

 

Fat-o-mania w Polsce dopiero raczkuje, co do tego nie ma wątpliwości. Wystarczy wpisać odpowiednią frazę na największym portalu aukcyjnym Allegro lub polskim Ebay - aby przekonać się o jakże skromnej ofercie rodzimych sklepów. Na szczęście w tym nieszczęściu, ta sytuacja zmienia się ku lepszemu, zupełnie jak z 29erami parę lat wstecz.

Więksi i mniejsi producenci dostrzegają zainteresowanie ludu nad Wisłą i tłusty katalog pęcznieje niemal z miesiąca na miesiąc. Ta tendencja wzrostowa tyczy się nie tylko nowych rowerów, lecz także komponentów przeznaczonych wyłącznie do "fatów". Czyli można? Można!

Obserwując w ostatnim czasie krajowy "fat-rynek" a także rozmawiając ze znajomymi, trudno oprzeć się wrażeniu, iż największym winowajcą skromnej podaży jest nie tyle brak popytu ile cena, skutecznie odstraszająca potencjalnych nabywców. Co by nie mówić, prawdziwe fatbajki są po prostu droższe niż tradycyjne jednoślady. Daje się zauważyć również inna tendencja - skrajności cenowe. Klient może kupić drogiego, choć tylko przyzwoicie uszytego fatbajka, "wypaśną" maszynę za równie wypaśną kasę, lub sprzęt, który z fatbajkami ma wspólne tylko balonowe koła, czego dowodem były faty sprzedawane "za grosze" (1200PLN) przez jeden z hipermarketów, a później "odsprzedawane" na Allegro za dwukrotnie większe pieniądze. Biznes po polsku...

A co z rowerami ze środka? Taka tłusta "szara strefa" Czy opłaca się samemu złożyć sensowny rower na tłustych kołach za relatywnie normalne pieniądze? Składanie rowerów na nowych częściach "z półki" raczej nigdy nie będzie tańsze niż gotowy rower przygotowany przez montownię, serwis lub fabrykę. Co do tego nie ma wątpliwości. Co innego, gdy nie goni nas czas i możemy spędzić godziny i dni na wyszukiwaniu i licytowaniu "rowerowych perełek". W takim przypadku, jest szansa złożyć fajny sprzęt za godziwe pieniądze.

Ok, Panie Michale, to wszystko slogany i mądrzenie się! Podaj Pan konkretny przykład czegoś, na co się opłaca wydać parę złociszy, coś od czego można by zacząć przygodę z fatem.  No więc, ten tego...sam obecnie stanąłem przed takim dylematem - idzie zima, a ja nie mam fata, a chce mieć. Poszukiwania zacząłem jak każdy entuzjasta od znalezienia odpowiedniej ramy, bo to element, który jest podstawą każdego roweru i definiuje jego styl oraz przeznaczenie. Wyszukiwarki Allegro i Google wypluły baaardzo mizerny wynik pod względem ilościowym - zaledwie jedna rama, stalowa w komplecie z widelcem, interesująca pozycja, aleeee ja kcem amelinową! Niestety konkurencyjny Ebay szybko naprostował mój kręgosłup - tu króluje relatywnie tani, ale nadal za drogi karbon, albo tanie, ale paskudne geometrycznie i wizualnie aluminiowe "sajgonki". Nawet AliExpress i Alibaba wypięły się na mnie brzydko azjatyckim dupiszczem. Tam ramy są faktycznie za psie pieniądze, ale fracht kosztuje tyle że się odechciewa zakupów.

Co robić, Panie Premierze? Co robić? Nie pozostało mi nic innego jak wrócić do domu i przegryźć się ze wspomnianą wyżej stalówką. Nieuzbrojonym okiem widać, że producentem jest firma "No Name", choć znalazł się sprytny ktoś, kto oferuje ją pod szyldem OOZee (czytajcie UZI, nomen omen). Jeszcze inna montownia z Warszawy składa gotowe rowery na tej ramie (zdjęcie poniżej).

Powtarzam raz jeszcze - Polak potrafi! (i chwała mu za to). Niemniej brak jasnego pochodzenia raczej odstrasza w pierwszej chwili, bo mało kto lubi nieznane produkty. Z autopsji jednak wiem, iż czasami warto spojrzeć na temat mniej stereotypowo i bez uprzedzeń - zwłaszcza, gdy istotnym kryterium jest cena.

A ta, mili Państwo jest  jest bezkonkurencyjna, bowiem sklepy internetowe oraz Allegro winszują sobie za ten tzw. "frameset" między 490PLN a 680PLN! Za tłustą ramę z widłami! No kurna, gdzieś musi być "krzywy haczyk"...Szukam go za każdym razem, gdy patrzę na zdjęcia przedmiotu, ale oprócz prostego haka tylnej przerzutki i poziomych haków tylnego widelca nie potrafię go znaleźć. Pal licho ten rozdźwięk cenowy...

ramafatbikecrmo17czarnymatwidelec angled

To co powinno ucieszyć bardziej lub mniej potencjalnego nabywcę to materiał. Czarny jak azjatycka noc, tłusty szkielet został wyspawany ze szlachetnej stali Cr-Mo 4130. IMHO to bardzo dobry znak - takie rurki są z pewnością lżejsze i wytrzymalsze od hipermarketowej kanalizacji - w katalogu dystrybutora (www.aljot.pl), przy pozycji waga widnieją cyfry 2.9kg rama oraz 1.4kg widelec. Szału nie ma, ale wstydu tym bardziej!

Co więcej, oprócz jedynego słusznego koloru Forda, stalowy tłuścioch jest teoretycznie równie prosty jak konstrukcja cepa - idealna podstawa pod prawdziwą, tłustą zimówkę. Rurki mają standardowe przekroje, brak jest również finezyjnych gięć i elementów ozdobnych. Jednym słowem - "pure FAT"

W polskiej przyrodzie nasz czarny rodzynek występuje w dwóch wielkościach - 17" i 19.5", dzięki czemu znajdzie relatywnie sporą grupę klientów. Bolączką znacznej większości bardzo tanich tłustych konstrukcji jest geometria.

Rowery projektowane są chyba z myślą o turlaniu się po nadwiślańskim bulwarze lub plaży w Ustce a nie prawdziwych górach i leśnych ścieżkach. Ku mojemu zaskoczeniu nasz tłusty przyjaciel wydaje się być czarną owcą w tym stadzie.

 

ramafatbikecrmo17czarnymatwidelec angled2

 

W rozmiarze L (19.5") górna rura ma efektywną długość 605mm, krótką główkę sterową 100mm i niezbyt długi tylny widelec - 460mm. Kąty ramy nie są oficjalnie podane, i choć chłop na oko umarł, to można śmiało założyć, iż główka ma neutralne 71st zaś podsiodłówka 72.5-73st. Geometria optymalizowana jest pod załączony w komplecie, sztywny widelec o długości 405mm.

Jeśli dane producenta są zgodne, to mamy do czynienia z sympatycznym wszędołazem na grubych papuciach, który będzie doskonałą i tanią propozycją na dobry początek przygody z tłustymi kołami. Przy niezbyt długiej górnej rurze trudno będzie wyciągnąć się na kierownicy, za to komfort jest gwarantowany. Stabilność będzie tu dominować nad skrętnością i zrywnością, ale w tej klasie cenowej trudno żądać hotelu ***** i all-inclusive.

Kolejną wadą tanich fatów jest nie rzadko niewielki prześwit na oponę, skutecznie ograniczający wybór ogumienia do szerokości 4 cale. Jednak w tym przypadku parametry wskazują na możliwość bezpiecznego montażu nawet 4.5 calowych laczków. Otóż z informacji z sieci, szerokość tylnego widelca w biegu górnym biegu opony wynosi 135mm, zaś w dolnym 125mm. Przedni widelec pomieści równie szerokie opony.

BUSTER Bike Project PL

foto: www.bike-project.pl

Z ważnych rzeczy należy wymienić rozstaw haków tylnego koła wynoszący 190mm. Obsługują one standardową oś piasty do 10mm średnicy i są poziome, a więc umożliwiają montaż napędu wielobiegowego z zewnętrzną przerzutką lub w piaście, lub pojedynczej zębatki - singlespeed.

Mufa suportu BSA ma szerokość 100mm, co pozwoli łatwo dobrać łożyska i mechanizm korbowy. Nota bene, wymieniony wyżej dystrybutor tejże ramy oferuje również niezbyt drogie (jak na kategorię "Fat") korby przeznaczone do tłuściochów - poszukajcie tutaj

Jako że rury ramy mają niewielkie przekroje, to i sztyca podsiodłowa jest także mniejszej średnicy - komfortowe i wszędzie dostępne 27.2mm.

Jeszcze słówko odnośnie widelca i ramy. Jak powiedziałem, za pięćset PLN nie można mieć złotych gór, mimo to szkoda, że producent nie pokusił się o zrobienie gwintowanych gniazd pod sakwy, bagażnik, etc. Np. typu "salsa anything"...trzeba będzie udać się osobiście do ślusarza i pokombinować. Na osłodę pozostają wszystkie cięgna przerzutek/hamulcy puszczone na ramie w pełnym oplocie - żaden syf się nie przeciśnie.

Krótko podsumowując tą przedziwną kryptoreklamę chromo molibdenowej ramy OOZee vel Brutus,  trudno oprzeć się wrażeniu, że najdroższym elementem będą cholerne koła, na które trzeba będzie wydać co najmniej 1 tysiąc złociszy i opony za około 500PLN (para). Pozostałe elementy, to już kwestia bardzo indywidualna, ale dobrze rachując można zmieścić się razem w 3 tysiącach PLN. To co? Zgadzacie się ze mną, że "Fatbike po polsku" da się już całkiem znośnie przyrządzić?

Michał Śmieszek